Strona Główna

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Natura czy biologia? Jedno i drugie - czyli rzecz o wychowaniu dzieci

Kochani,

Już niedługo na moim blogu pojawi się recenzja do książki "Jak wychować szczęśliwe dziecko" a tym czasem prezentuję Wam wywiad z dr Aleksandrą Piotrowską, psychologiem dziecięcym. Wywiad został przesłany przez Wydawnictwo Literackie

Natura czy biologia? Jedno i drugie - czyli rzecz o wychowaniu dzieci 

Rozmowa z dr Aleksandrą Piotrowską, psychologiem dziecięcym o wychowaniu dzieci, mitach utrwalonych wśród rodziców i silnych stronach książki Johna Mediny "Jak wychować szczęśliwe dziecko", które są efektem połączenia wiedzy naukowca z doświadczeniem podwójnego rodzica.

Czy w książce Johna Mediny znajdziemy odpowiedź na pytanie: jak wychować szczęśliwe dziecko?

dr Aleksandra Piotrowska: - Takiej recepty nigdzie nie znajdziemy. Gdyby jakaś książka aspirowała do tego, żeby być takim alpgorytmem i niezawodną receptą na wychowywanie – wszystko jedno – szczęśliwego czy nieszczęśliwego dziecka, to należałoby zmykać, gdzie pieprz rośnie i takiej książki nie kupować. Na szczęście w tej jest dużo więcej treści wartościowych, które sprawiają, że lepiej nie uciekać.

A czego można się z niej dowiedzieć?

- To jest książka dla dosyć uważnych i refleksyjnych rodziców. Jeśli ktoś lubi sobie często zadawać pytanie: dlaczego? A dlaczego mam postępować tak, a nie inaczej? A dlaczego zachowanie A jest zachowaniem niefortunnym, niedobrym, a zachowanie B jest jak najbardziej rekomendowane? Mnóstwo albo pełnych odpowiedzi, albo informacji, czasami drobnych, ale umożliwiających sformułowanie odpowiedzi na te pytania ta książka przedstawia. Myślę, że w tym głównie tkwi jej wartość. Nie w gotowych wskazówkach co robić, a czego nie robić, ile w rozumnym wywodzie, pozwalającym uprzytomnić sobie, co tak naprawdę się dzieje, kiedy wychowujemy człowieka.

Geny tylko po części kształtują przyszłego człowieka, olbrzymie znaczenie ma również to, w jakim środowisku on dorasta.

- Naturalnie. Gdyby zresztą tylko geny miały przesądzać o tym, kim się stajemy, to jakiekolwiek książki dotyczące wychowania byłyby bez sensu. Autor używa bardzo pięknych porównań. Mówi, że z jednaj strony ważne jest ziarenko, to nasionko, z którego coś ma wyrosnąć, a z drugiej strony - gleba. A więc znaczenie mają biologiczne predyspozycje, na które wpływu nie mamy, albo mamy w bardzo ograniczonym stopniu, na przykład sposób odżywiania się kobiety w ciąży czy tryb jej życia. Ale ważne jest też to, na co wpływ możemy mieć, jeśli tylko zadamy sobie trochę trudu, żeby być rodzicem myślącym, rodzicem refleksyjnym. Sama konkluzja tych dwóch głównych czynników rozwoju nie jest niczym nowym. Od setek lat trwa dyskusja „Nature or Nuture” czyli natura czy wychowanie, a XX wiek udzielił zdecydowanej odpowiedzi - i jedno, i drugie. W tej chwili właściwie stawiane pytanie to pytanie w jakim stopniu biologia odpowiada za coś w naszym stawaniu się człowiekiem, a w jakim stopniu wychowanie. Medina bardzo słusznie mówi, że te wpływy rozkładają się mniej więcej pół na pół. W zależności od sfery człowieka udział biologii czy wychowania może być większy lub mniejszy. Jednak żeby mieć do czynienia z w pełni udanym, świetnie rozwiniętym człowiekiem, potrzebne są zarówno dobre predyspozycje biologiczne, jak i dobre warunki oraz środowisko, w którym ten człowiek wzrasta. 

Autor nie rozpieszcza rodziców – zaznacza na wstępie, że przed nimi ciężka praca.

- A pewnie! Najprościej jest założyć, że „natura tak chciała”, albo „bóg tak chciał” – tu można wybrać co kto woli. Mamy określone biologiczne predyspozycje i nic nie da się z tym zrobić. Proszę zobaczyć jakie wygodne jest dla rodziców takie założenie. Dzieciak czegoś nie robi – cóż, to biologia mu na to nie pozwala, więc ja, jako rodzic nie mogę w to ingerować! Można wyjśc też z założenia, że środowisko nas kształtuje, ale tylko w ciągu pierwszych kilku lat naszego życia. W związku z czym ja, dorosły nie mogę się już zmienić. Jestem rodzicem raptownym i niecierpliwym – a trudno, taka się ukształtowałam. Proszę zobaczyć jaka to wygodna postawa. Nie wymaga od nas rodziców żadnej pracy nad sobą. Tak być nie powinno.

To co bardzo podoba mi się w tej książce i za co jestem autorowi naprawdę wdzięczna, to to że rozbija w pył wiele absolutnie fałszywych, ale bardzo utrwalonych wśród ludzi przekonań. Na przykład przekonanie o tym, że w ciągu kilku pierwszych lat życia przesądza się to jaki będzie człowiek - nieprawda, także my dorośli możemy w sobie coś pozmieniać. Czy przekonanie o tym, że w trosce o dobry rozwój mojego dziecka w przyszłości, już w początkach ciąży powinnam do płodu przekazywać jak najwięcej bodźców ze świata zewnętrznego - a zapachy, a dźwięki, a określony dotyk, bo wtedy mózg tego mojego dziecka będzie się wspaniale rozwijał. To są bzdury, na które nie ma najmniejszego naukowego dowodu i Medina to potwierdza. Rozbija w pył także takie domniemane cudowne efekty, jak na przykład efekt Mozarta. Proszę pomyśleć ile osób dało sobie wmówić to, że eksponując dzieci na oddziaływanie muzyki klasycznej, a już szczególnie muzyki Mozarta, stymulują jednocześnie ich mózgi?

John Medina nie tylko rozprawia się z mitami, ale podpowiada rozwiązania, które dla rodziców nie są oczywiste. Mówi np. o tym, że chcąc okiełznać emocje dziecka, należy okazać empatię…

- Błędem, który bardzo często popełniamy, wychowując dzieci jest wychodzenie z założenia, że dziecko nie może sobie pozwalać na okazywanie emocji, bo – „co mnie tutaj szczeniak będzie histeryzował swoim rykiem, albo innym typotem malutkich nóżek”. A przecież tak naprawdę emocje to najnormalniejszy w świecie, pełnoprawny kawałek naszej psychiki i u dziecka mają one określoną charakterystykę. Są gwałtowne, są bardzo silne, są niedostosowane do sytuacji. Nie można oczekiwać, że jakikolwiek autor, nie wiadomo jak mądrej książki da rodzicom szereg wskazówek, postępowanie zgodnie z którymi pozwoli im panować nad emocjami u dzieciak 3 czy 5 letniego. To jest fizycznie nimożliwe. Stąd apel autora o empatię w stosunku do dziecka, w stosunku to tego, jak dziecko przeżywa ten świat, na co w określonych sytuacjach zwraca poznawczo uwagę i co przeżywa. To postawa pełna szacunku wobec dziecka. Nie mylić z nadmierną pobłażliwością i rozpuszczaniem!

Dziecko jest więc małym człowiekiem, który po prostu nie do końca radzi sobie ze swoimi emocjami?

- Ze swoimi emocjami to my sobie nie do końca radzimy. Dziecko jest dopiero na początku drogi uczenia się tego. To procesy z natury swojej trudno poddające się kontroli, ze względu na ich specyficzne biologiczne uwarunkowanie. Kieruje nimi autonomiczny układ nerwowy, a on nie zależy od naszej woli i świadomości.

Co jest niezwykłego w tej książce? Dlaczego warto ją polecić?

- Ta książka jest rezultatem połączenia, z jednej strony dobrej współczesnej wiedzy dotyczącej biologii mózgu, z drugiej zaś dwukrotnego ojcostwa. I dopiero to połączenie teorii z praktyką daje gwarancję sukcesu. Bo Medina to nie tylko naukowiec, ale również rodzic, który w wielu sytuacjach nie wie jak postąpić, nie radzi sobie, próbuje korzystać ze swojej wiedzy, ale czasami też postępuje metodą prób i błędów, i dzięki temu dochodzi do dobrych rozwiązań. To też jest bardzo cenna strona tej książki.

Nie chciałabym sobie pozwolić na zapomnienie o jeszcze jednym aspekcie. Medina ma cudowne poczucie humoru, powiedziałabym takie brytyjskie w swojej naturze, nie amerykański. To w moich ustach bardzo duży komplement.

1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawy wywiad i recenzję książki też chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń